Spotkanie w Wolverhampton
Dodane przez matewa dnia Listopada 13 2010 20:40:46

Spotkanie w Wolverhampton


LO im. S Żeromskiego w roku szkolnym 2008/2009 oraz 2009/2010 realizowało projekt Comenius pod tytułem „Zdrowe ciało, zdrowy duch, zdrowe środowisko”. Był to dwuletni projekt europejskiej współpracy szkół, wspierany finansowo przez Unię Europejską, która przyznała nam na ten cel grant w wysokości dwudziestu czterech tysięcy euro. Realizowaliśmy go razem ze szkołami z dziewięciu innych krajów europejskich – Bułgarii, Hiszpanii, Litwy, Portugalii, Rumunii, Turcji, Węgier, Wielkiej Brytanii i Włoch.

Jednym z ważniejszych elementów tego typu projektów są bezpośrednie spotkania nauczycieli i uczniów współpracujących szkół. W roku szkolnym 2008/2009 uczestniczyliśmy w trzech takich spotkaniach roboczych – w Svishtov w Bułgarii, w Barcelonie w Hiszpanii oraz w Szekszard na Węgrzech. Wzięło w nich udział piętnastu uczniów i pięciu nauczycieli z naszej szkoły. W roku szkolnym 2009/2010 odbyło się pięć takich spotkań – w Palermo na Sycylii, w Samsun w Turcji, w Cluj-Napoca w Rumunii, w Żyrardowie w Polsce oraz w Wolverhampton w Wielkiej Brytanii. W spotkaniach zagranicznych wzięło udział szesnastu uczniów i pięciu nauczycieli z naszej szkoły, Żyrardów zaś odwiedziło trzydziestu trzech uczniów i dwudziestu pięciu nauczycieli z dziewięciu szkół partnerskich.

Typowo podczas spotkań roboczych uczniowie przyjezdni mieszkają w domach miejscowych uczniów, jednak spotkanie w Wolverhampton, które odbyło się w dniach 21-27 maja 2010, było pod wieloma względami nietypowe. Po pierwsze, nasza szkoła partnerska z tego miasta, Penn Hall Specialist Special School, jest szkołą dla uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, w której uczy się 86 uczniów niepełnosprawnych, głównie ruchowo, ale także z poważnymi ubytkami wzroku lub słuchu. Niektórzy uczniowie są codziennie dowożeni na zajęcia przez rodziców lub szkolnym busem, a inni mieszkają w internacie szkoły. Z oczywistych względów tacy uczniowie nie mogli opiekować się gośćmi w domu. Mieszkaliśmy więc w kampusie uniwersyteckim, gdzie każdy z nas miał pokój jednoosobowy. Akademiki były bardzo ładnie położone, poza miastem, wśród zieleni, tak że chociaż przyjechaliśmy do wielkiego ośrodka przemysłowego, co rano budził nas zapach kwiatów i śpiew ptaków.

Spotkanie było bardzo kameralne, ponieważ większości szkół zabrakło już na nie pieniędzy. Nasza szkoła wykazała się wyjątkową umiejętnością oszczędzania i planowania wydatków, dzięki czemu, z pewną dopłatą rodziców, w spotkaniu w Wolverhampton mogło wziąć udział pięcioro naszych uczniów. Byliśmy jedyną szkołą, która zabrała uczniów. Oprócz nas do Wolverhampton przyjechali nauczyciele włoscy, tureccy i rumuńscy.

Wbrew prognozom pogody w internecie, Wolverhampton przywitało nas iście wakacyjnym upałem. Większość z nas nie miała odpowiednich ubrań i ratowała się pożyczaniem letniej garderoby od bardziej przewidujących, a osoby o jasnej karnacji po dniu spędzonym na świeżym powietrzu musiały wieczorem prosić gospodarzy o pomoc w zakupie kremu przeciw oparzeniom słonecznym. Było to tym bardziej szokujące, że w Polsce w tym czasie panowała pogoda prawdziwie angielska – było pochmurno, chłodno i padał deszcz. Widać czasem trzeba pojechać do Anglii, żeby doświadczyć upału i słońca!

Gospodarze przygotowali dla nas bardzo ciekawy program. Spędziliśmy cały dzień w Black Country Outdoor Museum, rozległym skansenie ilustrującym życie w dziewiętnastowiecznej Anglii, gdzie mieliśmy okazję doświadczyć zarówno życia na wsi, jak i w mieście, odwiedzić kopalnię węgla, różne warsztaty rzemieślnicze, aptekę, wesołe miasteczko, przejechać się starym tramwajem, spróbować lemoniady przyrządzonej według ponad stuletniej receptury, potańczyć przy katarynce wygrywającej dawne angielskie melodie, zakosztować zabaw ulicznych dla dzieci, a nawet wziąć udział w lekcji w dziewiętnastowiecznej szkole. Lekcja była nie lada atrakcją, bo prowadziła ją nauczycielka ubrana w strój z epoki i zachowująca się stosownie do dawnych obyczajów. Nasze uczennice zostały zbesztane za brudne buty i podśmiewanie się na lekcji, ale także pochwalone za starannie pisanie rylcem na specjalnej tabliczce. Jako nauczycielka dostałam regulamin obowiązujący ponad sto lat temu w angielskich szkołach, który po powrocie do kraju powiesiłam w swojej pracowni. Uważam, że do niektórych reguł, nieco już zapomnianych, należałoby wrócić, z korzyścią zarówno dla samych uczniów, jak i dla społeczeństwa.
Dodatkową atrakcją pobytu w Black Country Outdoor Museum była tradycyjna ryba z frytkami, smażona na wołowym tłuszczu i podawana bez talerza i sztućców, ale zawinięta w papier i jedzona palcami.

Następnego dnia zwiedziliśmy średniowieczny zamek Warwick, zbudowany przez Wilhelma Zdobywcę, gdzie mieliśmy okazję zapoznać się z życiem dworu i rycerzy, a także ponurym losem więźniów poddawanych w zamku wyszukanym torturom. Wszystko było pokazane bardzo realistycznie – sokolnik demonstrował żywego ptaka, rycerze ćwiczyli się w strzelaniu z łuku do celu, po pałacu przechadzały się damy dworu w wytwornych sukniach, z twarzami pokrytymi białym ryżowym pudrem, a ciemnych w lochach, wśród jęków torturowanych, kat drobiazgowo opisywał swoje czynności i w kulminacyjnym momencie obcięcia głowy skazańca na turystów bryzgały strugi ciepłej cieczy.

Odwiedziliśmy również Startford upon Avon, miejsce urodzenia Williama Szekspira, urokliwe miasteczko, gdzie do dziś można podziwiać dom wielkiego dramaturga, w którym obecnie znajduje się muzeum. Pojechaliśmy też do Ironbridge zobaczyć najstarszy most żeliwny na świecie, zbudowany nad rzeką Severn w roku 1779. Zarówno most, jak i miasteczko, są wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W miasteczku w witrynie małego sklepiku wypatrzyłam dzieje nazwiska Kwiatkowski, co zainspirowało naszych mężczyzn do zaopatrzenia się w podobne historie własnych nazwisk za cenę 10 funtów. Ostatniego dnia pojechaliśmy do Birmingham na zakupy w jednym z najsłynniejszych i największych centrów handlowych Anglii.

Zwiedziliśmy także samo Wolverhampton, niemal trzystutysięczne miasto przemysłowe o bardzo bogatej historii. Jego nazwa, wbrew pozorom, nie ma nic wspólnego z wilkami, ale pochodzi od imienia Lady Winfruny, która je założyła w 985 roku. Jej pomnik stoi obecnie przed najstarszą i najpiękniejszą świątynią, piętnastowiecznym kościołem św. Piotra, znajdującym się na terenie podarowanym przez Lady Winfrunę założonemu przez nią klasztorowi. Poza kościołem św. Piotra zwiedziliśmy bardzo ciekawą galerię sztuki, gdzie w niektórych salach wręcz zachęcano do dotykania eksponatów.
Zostaliśmy również zaproszeni przez mera miasta, który potraktował nas bardzo poważnie, przyjmując nas wraz z małżonką i zakładając specjalnie dla nas uroczystą togę. Po herbacie i zdjęciach pod portretem królowej atmosfera zrobiła się mniej oficjalna, a mer pozwolił nawet męskiej części naszej grupy założyć swoją togę.
Mężczyźni nie byliby mężczyznami, gdyby nie odwiedzili stadionu Wolverhampton Wanderers, jednej z najstarszych drużyn piłkarskich Anglii. Drużyna ta była wśród dwunastu drużyn zakładających ligę angielską i w latach pięćdziesiątych XX wieku należała do ścisłej czołówki. Kolekcja pucharów i innych trofeów, którą mieliśmy okazję zobaczyć, była naprawdę imponująca.

Spędziliśmy również sporo czasu w szkole naszych gospodarzy, która zrobiła na nas imponujące wrażenie. Wspaniale wyposażona, zarówno w urządzenia ułatwiające życie osobom niepełnosprawnym, jak i nowoczesny sprzęt i pomoce dydaktyczne, jasna, kolorowa, otoczona pięknymi terenami rekreacyjnymi, jest miejscem niezwykle przyjaznym dla uczniów, a sami uczniowie, radośni, otwarci, pewni siebie, są jej najlepszą wizytówką. Ani przez chwilę nie mieliśmy wrażenia, że znajdujemy się w czymś w rodzaju „przytułku dla upośledzonych”, ale po prostu w szkole, w której każdy może się uczyć samodzielności, zdobywać wiedzę i nawiązywać przyjaźnie na miarę swoich możliwości, i przy tym może liczyć na wsparcie bardzo ciepłych, serdecznych i oddanych, ale nie wyręczających nikogo bez potrzeby nauczycieli. Uczniami nikt nie pogardzał, ale też nikt się nad nimi nie litował i nie zagłaskiwał ich jako istot bardzo pokrzywdzonych przez los, lecz wszyscy stawiali im sensowne wyzwania i stwarzali atmosferę sprzyjającą ich skutecznemu podejmowaniu, co przyniosło nadzwyczajne efekty.
Z młodymi ludźmi z Penn Hall School rozmawiałam jak ze zwykłymi uczniami – o falach elektromagnetycznych, o języku hiszpańskim, o wycieczce do Belgii, o wizycie w Żyrardowie i o kręglach. Na kręgle zresztą nas zabrali. Miejska kręgielnia posiada specjalne urządzenia dla osób na wózkach inwalidzkich i z upośledzonymi funkcjami rąk, dzięki czemu nasi gospodarze mogli wraz z nami uczestniczyć w zabawie i niektórzy z nich zdobyli więcej punktów niż ich w pełni sprawni koledzy z Polski.

Odwiedziliśmy też bardzo interesującą szkołę średnią, gdzie pokazano nam sprzęt i rozwiązania architektoniczne, a także podejście do nauczania iście na miarę XXI wieku. Zobaczyliśmy sale, gdzie zamiast ławek były duże owalne stoły z komputerami, które można było chować pod blat, kiedy nie były potrzebne, otwarte pomieszczenia, gdzie jednocześnie w różnych miejscach odbywały się lekcje różnych przedmiotów, zaaranżowane i wyposażone w sposób wykraczający poza naszą wyobraźnię.
Obserwowali śmy lekcję matematyki odbywającą się na dworze przy okrągłych, czteroosobowych stolikach rozmieszczonych daleko od siebie, gdzie nad pracą uczniów czuwała tylko jedna nauczycielka. Ku mojemu zdumieniu wszyscy uczniowie w skupieniu rozwiązywali zadania, także ci, których ze względu na odległość nie mogła w danej chwili kontrolować.
W pracowni techniki uczennice, które robiły wzmacniacze do telefonów komórkowych, nawet nie pytane z entuzjazmem objaśniały nam, jak działają. Wszyscy w mundurkach, które wcale nie kłóciły się z nowoczesnością tego miejsca, ale przeciwnie, podkreślały atmosferę zaangażowania i pracy.

Na pożegnanie gospodarze przygotowali dla nas piknik, gdzie wszyscy razem śpiewaliśmy piosenki, słuchaliśmy zespołu złożonego z nauczycieli szkoły, grającego muzykę irlandzką i jazz, do którego czasami dołączał jeden z uczniów ze swoją ustną harmonijką, a nawet uczyliśmy się żonglować. Nasi uczniowie z ożywieniem rozmawiali z gospodarzami, którzy nierzadko inicjowali te rozmowy. Ani przez chwilę nie czuło się, że niepełnosprawność jednych czy sprawność drugich stanowi jakąś barierę.

Spotkanie w Wolverhampton było spotkaniem szczególnym. Z jednej strony nasi uczniowie nie doświadczyli mieszkania w domach i obserwowania codziennego życia w Anglii ani nie spotkali się z uczniami z innych szkół partnerskich, czego pewnie żałują, ale z drugiej otrzymali wyjątkową lekcję. Zobaczyli, że bez względu na narodowość, kulturę czy język, bez względu na stopień sprawności fizycznej czy inne ograniczenia, w istocie wszyscy jesteśmy ludźmi, bardziej podobnymi do siebie, niżby się z pozoru mogło wydawać. Wierzę, że zapamiętają tę lekcję.

Danuta Czyżewska,
nauczycielka języka angielskiego i fizyki,
koordynator projektu,
LO im. S. Żeromskiego w Żyrardowie.


Fatal error: Uncaught Error: Call to undefined function mysql_close() in /print.php:83 Stack trace: #0 {main} thrown in /print.php on line 83