Liceum Ogólnokształcące im. Stefana Żeromskiego w Żyrardowie
Strona Główna Czwartek, Maja 09, 2024
STANISŁAW PAŁAC

BENE MERENTES. PATRONI NASZYCH ULIC


Dzisiaj na naszych oczach zmienia się Żyrardów. Pięknieją ulice, wyrastają nowe domy. Spełnia się wielkie marzenie piewcy naszego miasta, Pawła Hulki-Laskowskiego, który marzył o pięknym i zasobnym mieście. W wirze codziennych zajęć, zwróceni ku przyszłości przemierzamy ulice naszego miasta, często nie zwracając uwagi na to, komu są one poświęcone. Patronami ulic są ludzi prawi i uczciwi, którzy dobrze zasłużyli się dla miasta, regionu i kraju. Nazwa ulicy im się po prostu należy, jako – panis bene merentium (chleb dobrze zasłużonych). Warto czasem przystanąć i poświęcić chwilę refleksji postaci, której nazwisko widzimy na niebieskiej tabliczce. Chcielibyśmy opowiedzieć o jednym z nich …

STANISŁAW PAŁAC. HISTORIA JEDNA Z WIELU.

Dzisiaj przez Północną Dzielnicę Mieszkaniową Żyrardowa przebiega ulica kpt. Stanisława Pałaca. Niewielu mieszkańców naszego miasta w latach siedemdziesiątych potrafiło w skromnie ubranym, starszym panu spacerującym ulicą Kościuszki rozpoznać Stanisława Pałaca, kawalera Srebrnego Krzyża Virtuti Militari, Krzyża Walecznych i kilku innych odznaczeń. Prawego człowieka o niezwykle skomplikowanym życiorysie, którego w propagandowych książkach wielokrotnie krzywdzono nazywając „bratobójcą i zbrodniarzem”, bądź skazywano na milczenie obejmując jego nazwisko całkowitym zakazem publikacji. Sąsiedzi znali go raczej jako nauczyciela Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Kim był i dlaczego zasłużył na dobrą pamięć Żyrardowian?

Stanisław Marian Pałac urodził się 16 kwietnia 1913 roku w Sosnowcu w rodzinie górniczej. Trudne warunki bytowe skłoniły rodzinę Pałaców do emigracji zarobkowej do Francji. Tutaj trójka ich dzieci ukończyła szkołę powszechną. Korzystając z akcji zapraszania do kraju dzieci Polonii, Stanisław wraz z bratem odwiedzili Polskę. Wówczas matka, Helena Pałacowa podjęła decyzję kształcenia synów w kraju.
Stanisław trafił do Grodna, gdzie ukończył gimnazjum i liceum. Mimo, że jego brat powrócił do Francji, on postanowił pozostać w Polsce. Wyjechał do Warszawy i podjął studia w szkole wojskowej - Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego (dawna nazwa Akademii Wychowania Fizycznego – przyp. aut.).
Niełatwo było młodemu człowiekowi, pozbawionemu oparcia w rodzinie, kontynuować naukę. W końcu upór i konsekwencja przyniosły sukces. W roku 1939 zdobył dyplom i uprawnienia nauczyciela wychowania fizycznego.

Wojna zastała go w obozie wojskowym Legii Akademickiej. Po wcieleniu do regularnej armii 6 września objął stanowisko adiutanta dowódcy batalionu w 76 pułku piechoty. Wraz ze swoim pułkiem walczył w obronie Lwowa, aż do kapitulacji miasta przed Rosjanami 22.IX.1939 roku. Fakt, iż nie podzielił losu wielu polskich oficerów internowanych w obozach Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa zawdzięczał tylko sobie. Uciekł z niewoli i przedostał się do Grodna. Liczył na znajomych i kolegów szkolnych, którzy mogliby pomóc mu w rozpoczęciu cywilnego życia pod sowiecką okupacją. Znalazł schronienie i pracę. Od 15 października do 22 grudnia 1939 roku pracował jako nauczyciel w Szkole Ogólnokształcącej przy ulicy Mostowej.

Ponure piętno okupacji sowieckiej nie oszczędziło jednak i jego. Jako były oficer „pańskiego wojska burżuazyjnej Polski” został zadenuncjowany przez jednego ze szkolnych kolegów i dostał się w ręce NKWD. Ceną życia Stanisława Pałaca miało być podjęcie się przez niego roli agenta sowieckich władz bezpieczeństwa. Kilkukrotnie pobity, pozorując zgodę na współpracę, uzyskał kilkudniowe zwolnienie z aresztu. W tym czasie koledzy pracujący na kolei przerzucili go przez granicę sowiecko-niemiecką.

W Warszawie, do której dotarł w styczniu 1940 roku natychmiast zameldował się u swojego zwierzchnika z czasów studiów, płka Borzobohatego i złożył mu raport o swoim kontakcie z NKWD. Uzyskał zgodę na wstąpienie do konspiracji.

W końcu stycznia 1940 roku w jednym z konspiracyjnych lokali Żoliborza złożył przysięgę i wstąpił do ZWZ (Związku Walki Zbrojnej). Nie szukał romantycznej przygody, nie odczuwał niedosytu wrażeń po kampanii wrześniowej. Był Polakiem i nie widział przed sobą innej drogi, niż walka z najeźdźcą, choćby za cenę własnego życia.

Początkowo otrzymał zadanie gromadzenia broni, amunicji i wszelkiego sprzętu wojskowego w rejonie Żoliborza, Bielan i Powązek i gromadzenia ich w zakonspirowanych lokalach. Współpracował wówczas z Mieczysławem Niedzielskim, ps. „Sadownik”, „Żywiciel”, przyszłym dowódcą II obwodu AK w Warszawie i komendantem powstania na Żoliborzu.

Wkrótce Stanisław Pałac otrzymał przydział na oficera wywiadu. Zbieranie informacji i nawiązywanie kontaktów ułatwiał mu oficjalny status pracownika warszawskiej gazowni mieszczącej się przy ulicy Ludnej, gdzie pracował jako robotnik, a później strażak. W początkach swej pracy w podziemiu posługiwał się Pałac pseudonimami – „Marian”, „Wiktor”, „Monitor”. Jego najsławniejsze „nom de guerre” – powstało później, najprawdopodobniej w roku 1941. Od tej pory posługiwał się wyłącznie pseudonimem „Mariański”.

W sierpniu 1941 na skutek dekonspiracji „Mariański” został wysłany do Krasnegostawu, gdzie objął funkcję adiutanta dowódcy Inspektoratu ZWZ.

Latem 1942 roku Niemcy wpadli na trop siatki konspiracyjnej Obwodu. Poszukiwany przez gestapo Pałac dosłownie w ostatniej chwili opuścił konspiracyjny lokal skacząc przez okno. Przez kilka tygodni ukrywał się na terenie powiatu Krasnystaw, aby wreszcie powrócić do Warszawy. W Warszawie zamieszkał przy ulicy Marszałkowskiej 71, a później we Włochach pod Warszawą przy ulicy Chrobrego. Po nawiązaniu konspiracyjnego kontaktu otrzymał polecenie zorganizowania wywiadu w komisariatach policji granatowej, a także w Komendzie Głównej policji i w Kripo (Kriminalpolitzei). Mimo niewątpliwych sukcesów wywiadowczych, działalność ta wkrótce przestała mu odpowiadać. Chciał walczyć otwarcie, z bronią w ręku.

Wiosną 1943 roku Pałac poznał cichociemnego ppor. Jana Piwnika ps. „Donat”, „Ponury”. Szybko nawiązali kontakt, w wyniku czego „Mariański” przyjął propozycję przejścia do partyzanckiego oddziału Kedywu organizowanego na Kielecczyźnie. Do lasów siekierzyńskich przybył „Mariański” w maju 1943 roku i od tego dnia aż do wiosny 1945 roku nie zdjął munduru. Jako dowódca III Zgrupowania w oddziałach partyzanckich Zgrupowania „Ponury”, a następnie zastępca dowódcy I batalionu 2 pp. leg. AK, wreszcie dowódca tego batalionu brał udział we wszystkich walkach tego batalionu na Kielecczyźnie. Uczestniczył w akcji odwetowej za spalenie przez Niemców wsi Michniów w lipcu 1943 roku. W sierpniu jego Zgrupowanie likwidowało konfidentów i bandy rabunkowe w ziemi opatowskiej. W dniach 16 września i 28 października uczestniczył w walkach z dziesięciokrotnie silniejszymi oddziałami Wehrmachtu i żandarmerii, które usiłowały zniszczyć leśne oddziały AK.

Jesienią 1943 roku powrócił „Mariański” w Góry Świętokrzyskie, ulubiony teren operacyjny III Zgrupowania. I tutaj wydarzyła się historia, która zaciążyła na całym jego życiu przynosząc mu miano „bratobójcy”. W grudniu 1943 roku w okolicach miejscowości Stary Skoszyn 17-osobowy oddział GL dowodzony przez Zenona Kołodziejskiego „Tanka” napadł na rannych, wiozących broń na „meliny”, AK-owców. „Mariański” dowodzący osłoną nie zdając sobie sprawy z tego kim byli napastnicy, odparł ich atak i wziął do niewoli 8 GL-owców. Oficerski sąd polowy, w którym nie brał udziału skazał ich za bandytyzm na rozstrzelanie. Wyrok wykonano na 5 ludziach, którym udowodniono znęcanie się nad rannymi, trzech małoletnich zwolniono.

Komunistyczni partyzanci zaocznie skazali niesłusznie oskarżonego o wykonanie wyroku „Mariańskiego”, na karę śmierci, a cień Starego Skoszyna prześladował go do października 1967 roku, kiedy to po raz ostatni oficer SB z Powiatowej Komendy MO w Grodzisku Mazowieckim wezwał go na przesłuchanie jako „świadka mordu na ludowych partyzantach” i „maglował” w sprawie „popełnionej zbrodni”. Procederu tego zaniechano dopiero w 1968 roku na skutek interwencji dyrektora gabinetu ministra Spraw Wewnętrznych płka Mariana Janica. Ale przeprosin za szykany i oszczercze publikacje, w których przodowali Stefan Skwarek i Wojciech Sulewski, ani pełnej rehabilitacji nie doczekał się „Mariański” za swojego życia. Wręcz przeciwnie, jego nazwisko objęto klauzulą milczenia. Do późnych lat 70-tych nie uwzględniano go w publikacjach historycznych dotyczących Kielecczyzny.

Natomiast prawdziwy „bohater” tej historii – Zenon Kołodziejski „Tank” mimo wyroku śmierci wydanego za dezercję przez własną organizację, po wojnie znalazł pracę w organach bezpieczeństwa (sic!) ludowego państwa.

Wczesną wiosną 1944 roku powrócił Pałac do czynnej walki z okupantem. Uczestniczył we wszystkich walkach 1 batalionu 2 pp. leg. AK pełniąc obowiązki zastępcy dowódcy batalionu kpt. „Nurta” Eugeniusza Kaszyńskiego. W ramach operacji „Deszcz” (fragment kieleckiej „Burzy” – przyp. aut.) maszerował na pomoc powstaniu warszawskiemu, bił się pod Łagowem i Dziebałtowem. Był w pierwszej linii ognia w październikowych walkach pod Lipnem i Chotowem. Nie oszczędzał się, zawsze w ogniu, z pistoletem maszynowym w ręku. Tak zapisał się w pamięci swoich żołnierzy. Walka trwała. Pojawiły się awanse: 3.V.1944 roku do stopnia porucznika, a 21.I.1945 roku do stopnia kapitana i odznaczenia - Krzyż Walecznych, a potem Virtuti Militari. Tylko do zwycięstwa, do Niepodległej było coraz dalej …. Rozkaz dowódcy Sił Zbrojnych w Kraju gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka” z 19 stycznia 1945 roku o rozwiązaniu Armii Krajowej dotarł do mjr. „Nurta” i kpt. „Mariańskiego” 25 stycznia.

Rozpoczął się trudny okres „bez barwy i broni”. Po demobilizacji oddziału Stanisław Pałac dotarł do Włoch pod Warszawą, gzie odnalazł żonę i teściową. Próbował się ujawnić i rozpocząć spokojne, cywilne życie. Ale los był nieubłagany, dla takich jak on. Wciąż ciążył na nim niesprawiedliwy wyrok. Pozostała ucieczka z kraju, bo do lasu nie chciał już wracać. Wraz z rodziną przedostał się do Pilzna w Czechach i dalej przez „zieloną granicę” do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech.

W lutym 1946 roku dotarł Pałac do Wentrof koło Hamburga, miejsca stacjonowania Polskiej Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Dla żołnierza Armii Krajowej nie znalazł się etat oficerski. Zatrudniono go jedynie jako pracownika kontraktowego w charakterze instruktora wychowania fizycznego w 1 spadochronowym baonie strzelców i nauczyciela przedmiotów ogólnych na kursach budowlanym i mechanicznym. Swe obowiązki wykonywał sumiennie do 30 kwietnia 1947 roku, kiedy to kursy zamknięto, a jego samego zwolniono. Wyjechał wówczas do Francji i zamieszkał w Ostricourt w prowincji Nord. Znalazł pracę w firmie „Elektro-Nord” w Douai jako pracownik fizyczny. Zarabiał tam zaledwie 2300 franków, co nie wystarczało na utrzymanie rodziny. Jednak nie warunki materialne, ale tęsknota za krajem okazała się najistotniejszym problemem. Po prostu we Francji nie był u siebie …

W 1948 roku Stanisław Pałac podjął ryzykowną decyzję powrotu do kraju pod swoim własnym nazwiskiem i 3 czerwca wyruszył z żoną i teściową do kraju. We wrześniu 1948 roku zdecydował się wyjechać z Łodzi na Ziemie Odzyskane. Osiadł w Obornikach Śląskich w powiecie trzebnickim, gdzie wraz z żoną w latach 1948-1949 podjął pracę pedagogiczną w Zasadniczej Szkole Metalowej. Później przeniósł się do Wrocławia i do roku 1957 pracował w szkole podstawowej i V Liceum Ogólnokształcącym. Cienie przeszłości szły za nim wszędzie. Nie był już „zaplutym karłem reakcji”, pojawiła się łagodniejsza etykieta – „zamaskowanego demokraty”.

Do więzienia nikt go już nie zamknął, ale repertuar stosowanych wobec niego szykan był niemały. Pojawiły się naciski na jego przełożonych, żądanie kolejnych życiorysów spisywanych w kadrach, inwigilacja w pracy, rozpytywanie o szczegóły z jego życia, zabroniono awansowania go i odznaczania. Dyskretne naciski dotyczące zmiany pracy spowodowały, że zaczął pracować w zakładach specjalnych Ministerstwa Sprawiedliwości. Uczył i wychowywał dzieci głuche w Nowym Mieście nad Pilicą w latach 1957-1961, później pracował w Zakładzie Poprawczym w Oryszewie, aby od października 1966 roku na stałe związać się z Żyrardowem. Tutaj podjął pracę wychowawcy w Państwowym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym. Swoim uczniom i wychowankom oddał Stanisław Pałac serce i siły. Mimo trudnych kolei życiowych miał dla każdego życzliwy uśmiech. Uczył trudnej miłości do Polski w czasach powszechnego zakłamania i dla tych, którzy go znali na zawsze pozostał niekwestionowanym wzorem Polaka i patrioty.

Po przejściu na emeryturę, nękany długoletnią, nieuleczalną chorobą żył intensywnie życiem środowiska kombatanckiego. Organizował wyjazdy na Wykus, do dawnej partyzanckiej bazy, gdzie od 1956 roku cyklicznie spotykali się w czerwcu byli żołnierze Zgrupowań „Ponurego”. W miarę swych skromnych możliwości pomagał nie tylko ludziom ze swego otoczenia, ale i całkiem obcym. Wśród swoich byłych podkomendnych łagodził spory i konflikty. Zmarł nagle 30 listopada 1983 roku i po kilku latach, zgodnie z jego ostatnią wolą, przeniesiono jego zwłoki z cmentarza żyrardowskiego, w Góry Świętokrzyskie, do maleńkich, podgórskich Nagorzyc.

  Sławomir Maszewski


Fatal error: Uncaught Error: Call to undefined function mysql_close() in /footer.php:25 Stack trace: #0 /readarticle.php(59): require_once() #1 {main} thrown in /footer.php on line 25