COMENIUS

Idź do spisu treści

Menu główne

Spotkanie w Reykjaviku

Artykuły > Spotkania


Podróż do krainy wulkanów i gejzerów … nasza Islandia


    Liceum Ogólnokształcące im. Stefana Żeromskiego w bieżącym roku szkolnym rozpoczęło realizację drugiego roku wielostronnego projektu Comenius pod tytułem „Szkolna fabryka inicjatyw – równe obywatelstwo”. Jest to dwuletni projekt europejskiej współpracy szkół, wspierany finansowo przez Unię Europejską, która przyznała nam na ten cel grant w wysokości dwudziestu tysięcy euro.  Naszymi partnerami w projekcie są szkoły z ośmiu innych krajów europejskich – Norwegii, Węgier, Turcji, Grecji, Islandii, Cypru, Hiszpanii i Francji.

    Od 21 do 28 września 2013 trzy uczennice LO im. S. Żeromskiego razem z koordynatorką projektu Comenius i współautorką jego ostatniej szkolnej edycji odbyły kolejną podróż na spotkanie projektowe do szkoły partnerskiej – tym razem do egzotycznego Reykjaviku w Islandii. Wraz z nami na spotkanie przyjechały delegacje z Norwegii, Węgier, Hiszpanii i Francji. Dla pozostałych partnerów wyspa okazała się niedostępna, zarówno ze względu na skomplikowane połączenia lotnicze, jak i ceny biletów.  

I. Pierwsze wrażenia
Kiedy tylko minęliśmy progi lotniska w
Reykjaviku wiedziałam, że pokocham to miejsce. Pierwszym elementem, który wprawia w osłupienie jest przyroda. Wszystko wydaje się tam takie dziewicze, nietknięte przez człowieka, nawet teren wokół lotniska. Powietrze jest czystsze, światło słoneczne bardziej miękkie, barwy tak wyraziste, jak w Polsce tylko o świcie i zmierzchu, trawa bardziej zielona, krajobrazy niezwykłe. Choć trawy jest niewiele. Nie ma też drzew – prawdziwe, odpowiedniej dla polskiego oka wysokości pojawiają się dopiero w stolicy - pewnie posadzone ręką człowieka. Przeważają bezkresne pola starej lawy pokryte barwnymi porostami i posępne, powulkaniczne góry. Wszechobecne słupy pary wodnej wznoszące się nad powierzchnią ziemi sygnalizują obecność gorących źródeł  i gejzerów. Zdjęcia nie oddają w pełni piękna i szczególności tego miejsca ….. Po zobaczeniu tego kraju nie jestem zdziwiona porównaniami Islandii do krainy elfów, a nawet nie śmieszy mnie wiara niektórych ludzi we wróżki i inne fantastyczne stwory mieszkające w miejscowych górach.

II. Islandczycy
Pierwsze zetknięcie z Islandczykami i wyniesione z tego wrażenie było jak najbardziej pozytywne. Mimo barier kulturowych wynikających z miejsca zamieszkania, różnicy wieku, a czasem płci (mój gospodarz był chłopcem) po pewnym czasie nawiązaliśmy głębsze znajomości. Wstępne trzymanie się w grupkach narodowościowych nie było niczym dziwnym, jednak z czasem zaczęły się one poszerzać o przedstawicieli innych nacji. Prawdą jest, że Islandczycy są gościnnym narodem, ale także znającym wartość własnej kultury. Mieszkając u chłopaka, którego rodzice są po rozwodzie, mogłam poznać podejście Islandczyków do takiego stanu rzeczy i obserwować inny model rodziny. Uderzyło mnie to, jak troskliwi byli oni w stosunku do mnie - prawie obcej osoby. Mojemu pobytowi w tej rodzinie towarzyszyła bezustanna troska jej domowników o to, czy jestem ciepło ubrana, czy mam dobre samopoczucie i czy jestem najedzona. Bardzo cieszyło mnie to, że zarówno tata jak i mama mojego opiekuna nie dopytywali się tylko o Polskę, nasze obyczaje, ale interesowali się mną jako nową osobą w ich domu niepostrzeganą przez jakiekolwiek stereotypy. Warto tu wspomnieć o wysokim poziomie znajomości języka angielskiego u każdej osoby, z którą miałam styczność w Islandii - niezależnie od wieku. Po bliższym zapoznaniu się stwierdziliśmy, że wcale tak bardzo się nie różnimy - z moim opiekunem słuchamy tej samej muzyki, lubimy te same filmy, mamy podobne upodobania kulinarne. Myślę, że ten wyjazd był wartościowy choćby tylko dlatego, że poznałam tych ludzi i mogłam spojrzeć na świat z ich perspektywy.
Do wypowiedzi uczennicy chciałabym dodać własne wrażenia, bo tydzień spędzony w środowisku islandzkim był dla mnie pobytem w innym świecie. Otwartość, tolerancja, poziom zaufania społecznego, a także gotowość wspierania innych ludzi w Islandii daje się porównać chyba tylko z innymi krajami skandynawskimi, przynajmniej na pewno wśród tych, które odwiedziłam prywatnie lub w ramach projektów europejskich. W islandzkich wioskach nie zamyka się domów na klucz, prywatne domy zniszczone podczas wybuchu wulkanu czy trzęsienia ziemi odbudowuje wspólnie cała  lokalna społeczność, rzeczy zgubione w dowolnym miejscu można stamtąd odebrać nawet po kilku dniach – doświadczyliśmy tego osobiście, premier Islandii – kobieta i do tego lesbijka – nie tylko jako pierwsza osoba na świecie na tak wysokim stanowisku miała odwagę publicznie przyznać się do tego faktu, ale też nie spotkała się z tego powodu z żadnymi szykanami, koordynator islandzki zupełnie naturalnie zaprosił nas do domu, gdzie przedstawił nam swojego męża i nikt, ani wśród nauczycieli, ani wśród uczniów, nie częstował go głupawymi uśmieszkami, o agresji słownej czy fizycznej nie wspominając. Nikt też z tego powodu nie kwestionował jego kompetencji jako nauczyciela. Nawiasem mówiąc, w Islandii osoby tej samej płci mogą zawrzeć małżeństwo zarówno w urzędzie, jak i w kościele, mogą też adoptować dzieci, choć w praktyce żadna para jeszcze adopcji nie dokonała, bynajmniej nie z powodu sprzeciwów społecznych, ale z braku dzieci do adopcji. W Islandii, podobnie jak w całej Skandynawii, nie ma domów dziecka. Nic dziwnego, że według przeprowadzonych w tym roku badań agendy ONZ, Global AgeWatch, Islandia znalazła się na 9 pozycji na świecie, wśród najlepszych krajów do życia. W tej samej kategorii Polska uplasowała się na 62 pozycji.

III. Szkoła
Pewne zaobserwowane w szkole zachowania wzbudziły wiele kontrowersji wśród nas gości - uczestników projektu. Nauczyciel prowadził wykład, mimo, że na jego lekcji uczniowie korzystali w sprawach prywatnych z telefonów, komputerów, mieli słuchawki na uszach, czy zajmowali się  makijażem – jak niektóre dziewczęta – i żadna z tych rzeczy mu nie przeszkadzała. Kiedy później rozmawiałam o tym z moim opiekunem, stwierdził, że od dziecka przyzwyczajani są do tego, aby sami mobilizować się do nauki, aktywności na zajęciach. Nauczyciel ma przekazywać im wiedzę, a nie mówi im, czego i jak powinni się w danym momencie uczyć. Co szokujące dla mnie, dla niego było normą. Może właśnie takie drobne z pozoru rzeczy dają prawdziwe wyobrażenie ogromnych różnic w podejściu w edukacji polskich i islandzkich uczniów. Odpowiedzialność za własne wykształcenie lub jego brak - ciekawe,  jakie konsekwencje przyniósłby taki eksperyment w Polsce - zastanawiała się nasza opiekunka, gdy jej o tym powiedzieliśmy i wspomniała, że  szkoła średnia nie jest w Islandii obowiązkowa, a z drugiej strony istnieje bardzo dużo możliwości nadrabiania zaległości lub bardziej zawiłych innych dróg na studia niż systematyczna nauka w typowym liceum.
Głęboko się zgadzam ze spostrzeżeniem uczennicy, że podstawową różnicą w naszym i islandzkim podejściu do edukacji czy ogólnie wychowania jest rozkład odpowiedzialności. U nas infantylizuje się młodzież, w liceum traktuje się jak przedszkolaków, których wciąż należy niańczyć, pilnować i kontrolować, a za wszelkie uchybienia czy brak osiągnięć odpowiedzialność spada na dorosłych, nawet w przypadku uczniów pełnoletnich. Tak się postępuje, bo takie są oczekiwania społeczne, zarówno ze strony rodziców, jak i władz. Byłabym gorąco za kształtowaniem odpowiedzialności młodzieży za własne życie od najmłodszych lat, bo widziałam tego efekty we wszystkich krajach skandynawskich.  W tym celu jednak należałoby dopuścić do tego, żeby konsekwencje czynów czy zaniechań, osiągnięć czy ich braku oraz wszelkich wyborów życiowych spadły na samą młodzież, a nie na nauczycieli czy opiekunów.

IV. Najpiękniejsze przeżycia
Oprócz przekonania, że miałam najlepszego gospodarza pod słońcem, a także, że wszyscy, których poznałam są cudowni, jest wiele przeżyć, które utkwiły mi w pamięci. Łączyły się one najczęściej, jak w przypadku innych uczestników i uczestniczek spotkania, z kontaktem z przyrodą. Zapierający dech w piersiach wodospad Gullfoss i wybuchający gejzer w Narodowym Parku Thingvellir, Błękitna Laguna w pobliżu Reykjaviku – niesamowite i najbardziej skuteczne naturalne SPA w krajobrazie księżycowym -  to ewidentnie najpiękniejsze rzeczy, jakie widziałam. W okolicach Błękitnej Laguny amerykańscy astronauci uczyli się chodzić po księżycu! Bez żadnego kitu! Cuda natury Islandii - na najpopularniejszej turystycznej trasie - Golden Circle - są wyjątkowe. Ich wyjątkowość podkreśla to, że są tak bardzo namacalnymi dowodami niezależnego od człowieka życia naszej planety, erupcją jej żywiołów, bezustannym procesem jej kształtowania. Któraś z naszych opiekunek powiedziała, że chciało się jej płakać ze wzruszenia, czy wręcz trudno wyjaśnić jakiej emocji - jak patrzyła na  ogromne połacie ziemi wokół pola gejzerów, które kojarzyły się jej z poparzoną, świeżo zabliźnioną skórą albo na ciągnące się w bezkres po horyzont pęknięcia po trzęsieniach ziemi i wybuchach wulkanu, wyglądające jak wielkie szramy na ciele Ziemi. Właśnie tu na Islandii można naprawdę sobie wyobrazić, że nasze życie na planecie jest czymś bardzo kruchym, że Ziemia jest planetą w bezustannym rozwoju - to ostatnie będąc czymś oczywistym, brzmi dość absurdalnie ... jest to kolejne z wielu trudnych do wyrażenia w swej skomplikowanej istocie wrażeń-doświadczeń – to również jedno z ważnych wspomnień z tej podróży.
Dla mnie niezwykłe były też obrazy miasta - Reykjaviku. Mimo iż jest to stolica, nie ma wielkomiejskiej atmosfery, nie jest tłoczne…, jego modernizacja nie jest oczywistością, chociaż z drugiej strony można w nim podziwiać kilka nowoczesnych konstrukcji architektonicznych wyjątkowej urody, choćby Szklana Harpa - budynek konferencyjny w porcie czy wyjątkowa architektura kościoła Hallgrímskirkja  odnosząca się do krajobrazu Islandii, jego wieża ma wygląd wielkiej skały bazaltowej. Nawiązanie do gór bazaltowych nadało kościołowi formę jedyną w swoim rodzaju. Lokalizacja miasta sprawia, że nawet w jego centrum pojawia się naturalne sąsiedztwo bezkresu wody, sterczących dumnie na innym nabrzeżu szczytów czarnych gór, które w zmieniającej się aurze i oświetleniu przybierają przedziwne barwy. Nasze opiekunki miały szczęście uchwycić podczas dwóch wieczorów owe magiczne chwile niebywale pięknych zjawisk przyrodniczych związanych z widokiem cudownie wkomponowanej w ten krajobraz tęczy.
Każdy, kto był w Islandii, ma szanse zachwycić się kolorem wód, nieba ... być może ma w tym swój udział czystość powietrza ... nieważne .… istotne jest to, że trudno je zapomnieć w ich niepowtarzalnej urodzie.
W spotkaniach Comeniusa ważne są miejsca, ale przede wszystkim ludzie i klimaty, które tworzą. Podczas tego pobytu, wraz z grupą i w podgrupach korzystaliśmy więc z przeróżnych atrakcji. Najmilej wspominam wypad do lodziarni o 22. Zastaliśmy tam tłum ludzi, w tym dzieci. Wspominam spacery po Down Town, włóczęgi po sklepach (nasze opiekunki zachwycały się dekoracją ich wnętrz i wystaw). Wypoczywaliśmy  przy najpyszniejszym cieście czekoladowym w przytulnych kawiarenkach z książkami i mapami. Takie chwile i różne aktywności(kręgle, Lasertag) sprawiały, że z dnia na dzień trudniej było myśleć o rozstaniu nie tylko z magiczną  wręcz Islandią, ale także z jej mieszkańcami.

We wspólnej redakcji wspomnienia Oli Skrzypczyńskiej (IId) i  innych uczestniczek spotkania.  


Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego