COMENIUS

Idź do spisu treści

Menu główne

Wywiad z Martą Sieciarek

Działanie projektowe w kraju > Rok 2012 > Kampania Gender

Powrót

WYWIAD Z MARTĄ SIECIAREK PRZEPROWADZONY 18.10.2012

Aneta Nicowska: Czemu postanowiła Pani zająć się tą tematyką?
p. Marta Sieciarek: Zajęłam się tą tematyką z perspektywy równości, tzn. ja bardziej siebie określam jako osobę, która zajmuje się antydyskryminacją, szeroko rozumianą dyskryminacją ze względu na płeć, pochodzenie narodowe, czy etniczne, orientację seksualną, niż jako osobę, która zajmuje się ściśle płcią. To nie jest mój główny obszar specjalizacji.
Ja wyszłam od mojej pracy z cudzoziemcami i z imigrantami w Polsce i  to jest właściwie taka moja pierwsza specjalizacja. W Trójmieście pracuję w taki sposób, że rozkręcam centrum wsparcia imigrantów, ale też ta optyka płci też jest tam bardzo istotna. Jeśli np. wymyślamy nazwę, to mówimy centrum wsparcia imigrantów
i imigrantek. Wiemy, że sytuacja kobiet imigrantek i mężczyzn imigrantów jest różna. W jakimś sensie te wszystkie rzeczy się przeplatają. Płeć jest takim czynnikiem horyzontalnym, który przenika każdą inną tożsamość człowieka. Także być Romem mężczyzną, a być Romką kobietą w Polsce to są dwie zupełnie różne rzeczy . Moim punktem wyjścia były więc sprawy etniczności, imigracji itd. Zdecydowałam się zająć trenowaniem, czyli robieniem szkoleń . Poszłam na Akademię Treningu Antydyskryminacyjnego i tam były dwie pracownie: jedna-genderowa, a druga- wrażliwości międzykulturowej. Tą wrażliwość kulturową już miałam i sama z tego szkoliłam, w związku z czym poszłam do gen derowej. Wtedy (2008r.) właściwie mnie ten temat wkręcił i wtedy też zobaczyłam różne rzeczy, których wcześniej sobie nie uświadamiałam. To mi bardzo otworzyło oczy.

Na ten moment zajmuję się takim tematem jak godzenie ról zawodowych
i rodzinnych kobiet i mężczyzn w kontekście równych szans i tym, jaka jest sytuacja kobiet i mężczyzn na rynku pracy i w jaki sposób jest ona determinowana genderem i tym w jaki sposób cechy przypisywane kobietom i cechy przypisywane mężczyznom sprawiają gdzie oni się lokują w ogóle społecznie. Kobiety są częściej przypisywane rodzinie, domowi itd., a mężczyźni odwrotnie. To ma bardzo silne przełożenie na to, jak w ogóle funkcjonujemy w życiu, jakie mamy opłacane składki emerytalne, kto się zajmuje dziećmi, kto się zajmuje osobami zależnymi, itd. Taki projekt należy też do gender mainstreamingu.


Aleksandra Skrzypczyńska: Czy według Pani ten problem jest dostatecznie często poruszany i zauważany?
p. M.S.: Myślę, że zdecydowanie nie. To jest temat trudny, który dotyczy tego, co ludzie uważają za prywatne w pewnym sensie. Także ja mogę decydować jaka jest moja rola w życiu, jak zbuduję swoją rodzinę, swój dom, itd. W jakimś sensie ludzie nie chcą, żeby im mówić, że są dyskryminowani, albo że dyskryminują. Trudno jest być osobą dyskryminowaną, jak i być osobą dyskryminującą. Rozpoznanie się w tej roli jest bardzo trudne, często feministki, czy kobiety bardzo wyemancypowane mają duży problem z uznaniem tego, że ich też spotyka dyskryminacja. Człowiek chce być silny, mieć poczucie, że wszystko sobie zawdzięcza, że na rynku pracy czy
w edukacji szanse są równe i że jeżeli ja chcę, to mi się wszystko uda. W takim też tonie wypowiada się sporo postaci publicznych. Pani Grażyna Piotrowska-Oliwa, która jest teraz szefową PGNiG, twierdzi, że kobieta jeśli chce, to może. Nie rozpatruje wszystkich czynników, które musiała pokonać, żeby znaleźć się tam, gdzie się znajduje. Jednocześnie uważa, że dyskryminacja nie istnieje, że nie istnieją systemowe ograniczenia, itd. Ten temat zdecydowanie nie jest  wystarczająco często poruszany i nie jest zauważany.  Ma się też do takiego jednak konserwatyzmu polskiego społeczeństwa, do tradycyjnego światopoglądu. Panuje przekonanie, że to jest naturalne i nie wywracajmy porządku do góry nogami,  zawsze tak było i to dobrze działa.


A.N.: Od kiedy w Polsce funkcjonuje gender? Czy pokrywa się to z datą przyjęciem go w Unii Europejskiej (w 1996 roku)?
p.M.S.: Wejście Polski do Unii Europejskiej to jest czas, kiedy zaczęły się pierwsze projekty, np. gender index, który dotyczył tego, w jaki sposób firmy przestrzegają równości płci, czy w miejscu pracy nie ma dyskryminacji ze względu na płeć. Przedsiębiorstwa były badane i zaczęły się pierwsze treningi.


A.S.: Kogo w Polsce uznajemy za pionierów tej strategii?
p.M.S.: Możemy mówić o Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, gdzie pracują bardzo już świadome osoby, którzy chcą zmiany, ale jak wiadomo zmiana zawsze budzi opór. A taka zmiana, która dotyczy płci i dyskryminacji jest wyjątkowo trudna. Mężczyźni
mówiąc takim uogólnieniem- nie chcą rezygnować z przywilejów, które posiadają, a kobiety bardzo często wspierają ten system, bo uważają, że w jakiś sposób są jego beneficjentkami. Kiedy idę na szkolenie i słyszę, że ludzie się sprzeciwiają, to myślę sobie, że sprzeciwiają się, bo nie mieli szansy nauczyć się tego, że można myśleć inaczej. Program antydyskryminacyjny w edukacji nie istnieje. Nie uczy się o równych szansach, o równości w ogóle i wszyscy wychodzimy
w sumie z tradycyjnym światopoglądem i potem musimy sami go w jakimś sensie zmieniać.
Wdrażaniem od początku zajmowały się wyspecjalizowane organizacje pozarządowe feministyczne, dla których te postulaty były w gruncie rzeczy jakoś im bliskie.
Nie można mówić o jakiś znanych twarzy, są to kobiety, które zawsze zajmowały się kwestią płci, przeciwdziałaniem przemocy i one się znalazły też w tej ekipie, która się zajmowała gender mainstreamingiem w Polsce.


A.N.: Czy możemy wymienić państwa członkowskie Unii Europejskiej, które najaktywniej działają w związku z zobowiązaniem się do wspierania równości pomiędzy kobietami i mężczyznami? Jeśli tak, to jakie to państwa?
p.M.S.: Niesamowitą transformację przeszła np. Hiszpania od kraju katolickiego
i takiego tradycyjnie zorientowanego do jakiegoś pełnego parytetu np. w rządzie. Możemy mówić też o Holandii, Skandynawii. Teraz przetacza się kwestia tego, że Unia Europejska nie chce jednak uznać tych parytetów we wdrażaniu do zarządów spółek. Polska jest  w totalnym ogonie. Nie wiem, czy w Europie jest inny kraj, który by tak marginalizował kwestie płci w sferze publicznej.


A.S.: Czy gender jest czymś co wpływa na życie młodych ludzi i na ile refleksja nad tym rodzajem perspektywy może coś zmienić?
p.M.S.: Mi się wydaje, że gender wpływa na życie ludzi zawsze. To się zaczyna już
w przedszkolu, kiedy chłopiec chce się bawić lalkami i bardzo szybko słyszy, że mu tego nie wolno. Są przedszkolanki, które albo wspierają te role i karzą dzieci za przekraczanie genderu albo są dużo bardziej elastyczne. To się bardzo szybko zaczyna, kiedy nas się buduje na to, co to znaczy „Nie mazgaj się”.
Jeśli chodzi o życie młodych ludzi, to obie płcie są osadzone w jakimś gender boxie, zestawie oczekiwań społecznych, tego jak należy wyglądać, jak się zachowywać, jakie wybory przyjmować i jak uczestniczyć w ogóle w życiu publicznym. To nie jest równe i to nie jest dobre.


A.N.: Dlaczego warto mieć uwrażliwioną, genderową perspektywę w sposobie patrzenia na różne kwestie w życiu?
p.M.S.: Wtedy jesteśmy lepsi dla innych, dajemy im więcej prawa do tego, żeby zajmowali się w życiu tym, czym chcą i żeby podejmowali własne wybory. To się wyraża na wielu poziomach, np. obyczajowym, przyzwoleń na różne rzeczy, rolach.
Jeśli pozwalamy na dużo więcej to społeczeństwo staje się bardziej różnorodne, ludzie mogą bardziej realizować siebie w taki sposób, jaki sami oczekują, a nie pod presją czy dyktando społecznych norm. Z drugiej strony sami dla siebie możemy wyjść poza te ograniczenia i sami, same decydować o tym, jakie chcemy mieć życie.


A.S.: Co może znaczyć gender w szkole? Po co się nim zajmować? Jakie problemy można podejmować z jego perspektywy?
p.M.S.: Gender w szkole istnieje, tak jak istnieje wszędzie, czyli w domu, w pracy,
w supermarkecie. Ktoś jest delegowany na kasę, ktoś zostaje kierownikiem, ktoś nosi ciężkie, ktoś nakłada słodyczy. Może to się zmienia, ale jest duży problem
z delegowaniem kobiet w humanistykę, a chłopców w nauki ścisłe. Dlaczego humanistyka, pedagogika? Za tym stoi przekonanie, że kobiety lubią pomarzyć, lubią się opiekować ludźmi, że mają rozwiniętą empatię, że nadają Siudo pracy z ludźmi, itd. Mnóstwo jest studentek pedagogiki, które nie znajdują zatrudnienia. Po studiach humanistycznych jest dużo trudniej dostać pracę. Choćby ten gender bardzo silnie determinuje to, jak będzie wyglądała nasza przyszłość zarobkowa itd. Drugą rzeczą jest to, jakie oczekiwania stawia się obu płciom, w jaki sposób pobudza Siudo kreatywności, do ambicji, a na ile się jednak gdzieś tam rzutuje na uczniów
i uczennice ten taki tradycyjny podział obowiązków. Taki, że „ ale przecież Ty nie musisz się tak uczyć za bardzo, bo znajdziesz męża, w którym momencie będziesz miała dzieci, nie ma po co walczyć o karierę”. Gender w szkole bardzo wiele znaczy, znaczy normy wyglądu, anoreksja, bulimia, pryszcze, bulling i inne.
Po co się nim zajmować? Dlatego, że te problemy istnieją i negowanie tego faktu albo niezauważanie go nie poprawia sytuacji, tylko jeszcze bardziej ją wzmacnia. Jeśli nie ma takiego sygnału, że my wiemy, co się dzieje, co przeżywacie
i spróbujemy to przełamać, tak, żebyście mieli w przyszłości wybór, to nie jest dobre dla nikogo.


A.N.: Czy wiadomo w jakim stopniu udział kobiet w instytucjach decyzyjnych zwiększył się w związku z strategią gender mainstreaming?
p.M.S.: W Europie zdecydowanie się zwiększył. W kilku krajach skandynawskich jest tak, że w radach nadzorczych spółek zasiadają kobiety, to zdecydowanie się zwiększa. U nas, jeśli chodzi o zarządy spółek jest to 2%,więc sytuacja jest fatalna. Zmiana ta jeszcze się nie dokonała. Oporują przeciwko niej i mężczyźni i kobiety, kobiety jak widać nie zawsze są solidarne .To, że np. ministra edukacji będzie kobieta i ona nagle włączy perspektywę równości płci w programy edukacyjne to jest utopia, nie ma czegoś takiego. Ludzie albo są świadomi równościowych kwestii, albo nie i to jest jakby poza płcią w jakimś sensie. Potrzeba gotowości w kraju, żeby przekroczyć barierę myślenia, trzeba umieć sobie na to pozwolić, a Polska nie jest takim krajem. W instytucjach decyzyjnych w Polsce jeszcze w związku z gender mainstreaming nic się nie zmieniło.


A.S.: W jakich kwestiach szczególnie warto mieć myślenie genderowe, gdzie jest ono bardzo potrzebnep.M.S.: Myślę, że na pewno jest to edukacja i polityka. Polityka dlatego, że jeżeli mam 12 lat i widzę, że ministrami są kobiety, że prezydentem jest kobieta to zmienia moje myślenie o życiu społecznym, o tym, w jaki sposób zbudowany jest świat i o tym, jakie ja mogę podejmować decyzje. Jestem w stanie pomyśleć, że polityka może być moją drogą zawodową, a to jest rzecz, której kobiety nie zakładają. Mamy do czynienia z przypadkami, ale ta nieobecność jest takim sygnałem dla młodych kobiet, że tam nie ma dla nich miejsca. Absolutnie jest to też rynek pracy, gdzie panuje myślenie, że ona jest niewiele warta. 3% dzieci
w Polsce jest objęte opieką żłobkową, co oznacza, że 97% matek musi zostać w domu, przez co często wypada z rynku, a na kryzysowym rynku pracy wypaść  oznacza niemożność powrotu. Następna kwestia to przemoc ze względu na płeć, to jest duży problem polskiego społeczeństwa. Osadzenie kobiet w tej słabości, opiekuńczości, w domowych pieleszach też się przekłada na postrzeganie ich jako słabych i takich, które podlegają mężczyźnie.


Powrót

Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego